Recenzje

[2012] Adam Lambert „Trespassing”

Adam Lambert

Finalista ósmej edycji „Amerykańskiego Idola”, Adam Lambert, w 2012 roku wydał długo oczekiwanego następcę albumu „For Your Entertainment”. Krążek „Trespassing” z radością zapowiadał sam zainteresowany, nazywając swoje drugie dzieło efektem ekscytującej podróży przez ostatnie dwa lata jego życia:

to był okres mojej transformacji i bardzo zależało mi na tym, by było to słychać w moich nowych piosenkach.

Po przesłuchaniu „Trespassing” nie sposób się z nim nie zgodzić. Różnicę słychać.

Debiutancka płyta Lamberta, „For Your Entertainment”, była przebojem. Nie ma chyba nikogo, kto nie słyszałby „Whataya Want From Me” czy „If I Had You”. Przebojowe pop rockowe kompozycje przełożyły się na niezłe pozycje na listach przebojów. Sama chętnie do niektórych utworów z „For Your Entertainment” (chociażby wspaniałego, mocnego „Soaked”) wracam. Po prostu – debiut na miarę wokalu i temperamentu artysty. Tym bardziej nie mogę zrozumieć i pojąć tego, co stało się z Adamem na drugim krążku. Z obiecującego rockmana stał się męską Lady GaGą. To naprawdę szczyt jego ambicji?

Jeśli zajrzymy na listę osób, które współpracowały z Adamem przy nagrywaniu „Trespassing”, zobaczymy spore braki. Nie ma już pomagającego wielu rockowym zespołom Roba Cavallo, brakuje jednego z najpopularniejszych dzisiaj twórców hitów numer 1 Maxa Martina, odszedł i odpowiedzialny za „Whataya Want From Me” Shellback. Zamiast nich mamy m.in. Dr. Luke’a („Where Have You Been” Rihanny), Pharrella Williamsa („Twisted” Ushera) oraz Josha Abrahama („Loca” Shakiry).

Płytę idealnie da się podzielić na dwie części. I to bez wybierania poszczególnych utworów, wystarczy narysować grubą kreskę pomiędzy „Pop That Lock” a „Better Than I Know Myself”. Pierwsza część „Trespassing” to zbiór tragicznych, kiczowatych klubowych, tanecznych piosenek. Mogę nawet zaryzykować stwierdzenie, że w ostatnim czasie czegoś tak okropnego nie słyszałam. Nie jestem fanką (ani też wielką przeciwniczką) elektronicznej, komputerowej muzyki, ale utwory Adama mogą sprawić, że ją znienawidzę. Z tego zestawu siedmiu dość słabych piosenek wyłamuje się jedynie nagranie tytułowe – „Trespassing”. Jest to utwór, który dzięki swojej rockowej energii i przebojowemu refrenowi mógłby znaleźć się na „For Your Entertainment”. W „Cuckoo” podoba mi się wokal Lamberta. Szkoda, że sama muzyka jest do kitu. Takie electropopowe dźwięki słyszałam już z tysiąc razy. Będące wynikiem współpracy Adama z Nile Rodgersem oraz Samem Sparro (obaj udzielają się w nagraniu) „Shady” to kolejna nudna, mało przebojowa kompozycja. Synthpopowego „Never Close Our Eyes” nie mogę słuchać. O ile zaczyna się naprawdę nieźle, z każdą sekundą następuje pogorszenie. Dalej mamy jeszcze kiczowate „Kickin’ In”, w którym usiłowano upodobnić Adama do Michaela Jacksona oraz dyskotekowe, plastikowe „Naked Love” (z niezwykle irytującymi Oh whoa-o yeah yeah yeah; ktoś tu chyba nie miał pomysłu na tekst). Na zakończenie części tanecznej Lambert pozostawił nam dubstepowe „Pop That Lock”. Po ostatnich taktach tej piosenki z wielką ulgą przeszłam do części ze spokojniejszymi nagraniami.

Jeśli ktoś sądził, że ballady na „Trespassing” są nawiązaniem do utworów z „For Your Entertainment”, może się nieźle zdziwić. Zamiast gitar ponownie postawiono na elektroniczne dźwięki. Spokojniejsze niż w poprzedniej części, ale nadal elektroniczne. Zaczyna się od singla „Better Than I Know Myself”, który wyróżnia się dobrym tekstem, ale jest piosenką pozbawioną tego czegoś. Chociaż Adam dwoi się i troi, prawdziwych emocji w niej niewiele. Z „Better Than I Know Myself” przeprosiłam się po usłyszeniu „Broken English”. Spokojne zwrotki kontrastują tu z dubstepowym, komputerowym refrenem. Nieporozumienie. Dużo lepiej wypada delikatne „Underneath”, jedyna piosenka z „Trespassing”, przy której ani razu się nie skrzywiłam. Podobne do niej jest subtelne „Outlaws of Love”. Znacznie mniej od nich lubię gitarowe, ale podszyte elektronicznym bitem „Chokehold”.

Słuchając „Trespassing” ciężko uwierzyć, że przez jakiś czas Adam występował wraz z grupą Queen. W rockowej stylistyce czuł się jak ryba w wodzie. Nie mogę więc zrozumieć, czemu nagrał taki album – banalny, mało pomysłowy a przede wszystkim electropopowy. Gwoździem do trumny było podzielenie materiału na dwie części. Najpierw męczymy się przy tanecznych numerach by potem natychmiast zasnąć słuchając elektronicznych (na szczęście nie wyłącznie) balladek. Adam przeszedł niestety na ciemną stronę mocy. Z ciekawego i jedynego w swoim rodzaju artysty stał się taki sam jak wielu innych. Smutny koniec dobrze zapowiadającej się kariery.

Najlepsze utwory: Trespassing, Underneath, Outlaws of Love

Najgorsze utwory: Cuckoo, Never Close Our Eyes, Naked Love, Pop That Lock, Broken English

Plusy:

– Ballady

– Wokal

Minusy:

– Pójście za trendami i odejście od pop rockowych brzmień

– Mało chwytliwe, banalne piosenki

– Bezsensowne podzielenie albumu na dwie części

OCENA: 3 / 10

Więcej recenzji mojego autorstwa:

recenzje

Co o tym sądzisz?

Podekscytowany
0
Szczęśliwy
0
Kocham
0
Nie wiem
0
Raczej słabo
0

Sprawdź także

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Więcej w:Recenzje