Recenzje

[2017] Sarsa – „Pióropusze”

Sarsa, właściwie Marta Markiewicz,  na polski rynek muzyczny wkroczyła wręcz szturmem. Najpierw udział w The Voice of Poland, rok później, bo w 2015 mamy już pierwszy studyjny krążek „Zapomnij mi”. Debiut, który odbił się ogromnym echem.
Zanim jednak jej kariera nabrała rozpędu Sarsa była częścią trzech projektów muzycznych z czego ostatni, TakLoopNie, ma na swoim koncie płytę (Człowiek w Zielonym Korytarzu). Co dość ciekawe znajduje się na niej duet panny Markiewicz ze znanym nam z zespołu LemON Igorem Herbutem.

Teraz artystka zaserwowała nam swoje drugie muzyczne dziecko.

Album „Pióropusze” to bardzo ładna, zgrabna całość. Dobrze trzyma klimat wyraźnie zabarwionego alternatywą popu. Warto to podkreślić bo obecnie raczej rzadko się zdarza, aby płyta była spójną.
Ogromnym plusem tego albumu jak i, ze względów oczywistych, całej twórczości artystki jest też jej jakże charakterystyczny wokal. Nie da się go z niczym pomylić.

Album rozpoczyna się wielką bombą bo tuż obok siebie na pierwszej i drugiej pozycji umieszczone są dwa single.

Utwór „Bronię Się” odniósł dość spory sukces w polskich stacjach radiowych. Jak mówi sama Sarsa warstwa liryczna utworu ma dwa wymiary. Można go odczytać powierzchownie, jako coś kierowanego do obiektu pożądania bądź westchnień, ale według wokalistki tytułowa obrona odnosi się do wielu aspektów naszego życia. Do wszystkiego co nas mentalnie blokuje.
Utwór bardzo szybko wpada w ucho i moim zdaniem jest dobrym wyborem singlowym.

 

Trzy minuty później kolejny singiel. „Volta”. Moim zdaniem utwór ten ukazuje tę zdecydowanie bardziej mainstremową stronę albumu. Czy to źle? Nie. Zwłaszcza, że nadal jest dobry.

 

Piosenka została  wykorzystana w filmie w reżyserii Juliusza Machulskiego o tym samym tytule co sugeruje, że prawdopodobnie została pod niego napisana. Na ekranie zobaczymy całą plejadę polskich gwiazd. Między innymi Olgę Bołądź, Tomasza Kota czy Cezarego Pazurę.


Dla Sarsy, świetna promocja, a że ten album warto promować to pewne.

Bardzo silnym punktem tego krążka jest jego warstwa liryczna. To właśnie w tekstach chyba najbardziej widać tę inspirację alternatywą. Są głębsze, często brzmią poetycko. Przykładami takich właśnie tekstów, połączonych dodatkowo ze świetną muzyką są takie kompozycje jak „Motyle i Ćmy”, tytułowe „Pióropusze” i „Nie Tańcz”. Naprawdę robią one niesamowite wrażenie.
Przykładami kolejnych dobrych utworów są „Hey You” i „Oh Say”. Tekstowo są zupełnie odmienne od tych wspomnianych wyżej. Lekkie i proste.
„Hey You” to leciutka pioseneczka wpadająca w ucho, do której można potańczyć. Nie trzeba się nad nią ani zbytnio zastanawiać ani wczuwać.
„Oh Say” natomiast to już bardziej klasyczny przykład tego, że w prostocie siła.
Delikatna ballada, oparta głównie na pianinie o tekście z którym łatwo się utożsamić. Podmiot liryczny zwraca się do partnera i prosto (NIE PROSTACKO!) i dokładnie opisuje mu swe uczucia i potrzeby.

Coś co wypada odrobinkę blado na tle reszty to kompozycja „Ucieka”. Nadal jest ciekawie ale, zwłaszcza refren i wykorzystana w nim lekko nachalna produkcja sprawia, że czujemy się zawiedzeni. Nie dlatego, że jest źle. Na tle rynku nadal jest to ciekawy utwór ale pomysł na refren wydaje się po prostu banalny. Zwłaszcza, że album postawił poprzeczkę dość wysoko.

No i jak już tak idziemy w dół po drabince satysfakcji, muszę wspomnieć o tym co mnie zawiodło. Zarówno pod względem muzyki jak i tekstu. Tak tekstu też. Coś co tak wychwalałam, w kompozycji „Ty Niebo”, bo o niej właśnie mowa, kompletnie zawiodło. Lirycznie utwór miał chyba być poetycki, a jest zdecydowanie przekombinowany. Muzyka to taki trochę łomot. Nie! Marta, po co to?

Zdecydowanie nie chcę jednak zakończyć tej recenzji mówiąc o rzeczach, które nie spełniły moich oczekiwań bo pozytywów jest znacznie więcej. Dlatego bardzo dobrze się składa, że outro albumu przychodzi mi z pomocą. Słuchając „Furii” od razu nasunęło mi się skojarzenie z zespołem Maanam.
Jest naprawdę niesamowicie.
Jeśli straciliśmy koncentrację to ten kawałek na pewno ją na nowo przyciągnie w 110%.

„Pióropusze” to naprawdę dobry album na poziomie. Warto posłuchać jeśli szukamy czegoś co jest bardzo dobre  nadal zahaczając o popularne trendy. Nie pożałujemy spędzenia z nim tych 40 minut. To mogę zagwarantować.

Adrianna Małolepszy

Co o tym sądzisz?

Podekscytowany
0
Szczęśliwy
0
Kocham
0
Nie wiem
0
Raczej słabo
0

Sprawdź także

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Więcej w:Recenzje