Recenzje

[2013] Leona Lewis – Christmas, With Love

Leona

Chyba nikogo nie urażę mówiąc, że Leona Lewis jest największym odkryciem wszystkim edycji programu „X-Factor”. Obdarzona pięknym, mocnym głosem Brytyjka zadebiutowała w 2007 roku świetnie przyjętym przez krytyków i słuchaczy albumem „Spirit”. I tu chciałoby się wkleić tekst znany z baśni: żyła długo i szczęśliwie. Niestety, życie jest brutalne a miłośnicy dobrej muzyki wpadek nie wybaczają. Przeraźliwie nudny krążek „Echo” sprzedał się, jak na Leonę, stosunkowo słabo. O kolejnym, „Glassheart”, nie warto nawet wspominać. Próba pokazania, że trzyma się rękę na pulsie („Collide”, „Glassheart” – poziom Britney Spears) tylko pogorszyła sprawę, bo słuchacze nie są tacy głupi, na jakich czasem pozują. No i jak tu się ratować?

Co ja bym zrobiła na miejscu Leony Lewis? Są dwa wyjścia z niezbyt korzystnej sytuacji: albo pokazać, ile jest się wartym nagrywając rewelacyjny, szczery album; albo przygotować zestaw tanecznych, klubowych bangerów, bo takie piosenki odpowiednio często puszczane w radiu na pewno zapadną w pamięć. Ja wybrałabym oczywiście tę pierwszą opcję, bo, moim zdaniem, pieniądze i muzyka nie powinny iść ze sobą w parze. Lewis i jej wytwórnia mieli jeszcze jeden pomysł. Świąteczny album. Niezbyt długi, by nie ślęczeć nad nim dniami i nocami, ale jednocześnie zawierający choć kilka nowych piosenek, by podnieść jego atrakcyjność.

Z pośród całego zbioru świątecznych kompozycji, Leona wybrała siedem. Trzy z nich są tradycyjnymi, napisanymi nie w poprzednim stuleciu, ale znacznie wcześniej, kolędami („O Holy Night”, „Silent Night”, „Ave Maria”). Inne zaś, „Winter Wonderland”, „White Christmas”, „Christmas (Baby Please Come Home” i „I Wish It Could Be Christmas Everyday” znane (i coverowane) są od kilku dekad. Ostatnie trzy utwory napisane zostały przez samą Leonę i jej sztab.

„One More Sleep” nie zaskakuje. Dzwoneczki, radosna muzyka oraz pojawiające się słowa typu „Christmas tree” czy „snow” to kwintesencja świątecznego stylu XXI wieku, kiedy to Boże Narodzenie ma niesamowicie komercyjny wymiar. Jest kolorowo, jest barwnie, jest wesoło. Czego chcieć więcej? W podobnym klimacie utrzymana jest druga autorska kompozycja Leony – „Mr. Right”. To chwytliwa piosenka, która zawsze wywołuje uśmiech na mojej twarzy. Robi na mnie dużo lepsze wrażenie niż nieco plastikowe „One More Sleep”. W zupełnie odwrotnym kierunku zmierza „Your Hallelujah”, które jest piękną balladą opartą na dźwiękach pianina. Jej ozdoba to oczywiście sama Leona, która tak zachwycająco i poruszająco nie śpiewała chyba od czasu albumu „Spirit” i takich utworów jak „Homeless” czy „Footprints in the Sand”.

A jak artystka poradziła sobie z powszechnie znanymi i cenionymi kompozycjami? Na uwagę zasługuje delikatne i subtelne „O Holy Night”, gdzie Leonie partneruje chórek. Świetnie wypada również „Silent Night”, w którym muzyka jest prawie niezauważalna. Cały nastrój buduje wokal Lewis. Na głowę te piosenki bije jednak „Ave Maria”. Leona nie tylko zmierzyła się z językiem łacińskim, ale i… zaśpiewała jak śpiewaczka operowa! Tym samym udowodniła mi, że jest wszechstronną wokalistką, której głos potrafi przybierać różne barwy. Jej wykonania „Ave Maria” nie tylko słucha się z zaciekawieniem, ale przede wszystkim skupieniem.

Pozostałe cztery kompozycje są, jak je nazwałam, piosenkami, które idealnie nadają się do puszczania w centrach handlowych, gdzie biegający od sklepu do sklepu w poszukiwaniu odpowiednich prezentów ludzie nawet ich nie zauważą. Nie podoba mi się nieco chaotyczne „Christmas (Baby Please Come Home)”. Nie czaruje również podobne, ale zaczynające się spokojnie „I Wish It Could Be Christmas Everyday” czy (za) głośne „Winter Wonderland”. Nie przekonuje mnie również balladopodobna wersja „White Christmas”, która sprawiła, że cała magia tego nagrania gdzieś uleciała.

Czy „Christmas, With Love” odczaruje ostatnie niepowodzenia Leony Lewis? Być może ludzie kupią jej wizję świąt Bożego Narodzenia. Ja jednak się do tej grupki nie zaliczę, bo słuchając tego krążka nie raz nie dwa zastanawiałam się nad jego sensem. Lubię, gdy świąteczne wydawnictwa są spójne, a co za tym idzie utrzymane w podobnej stylistyce i nastroju. W przypadku płyty Leony nie mamy żonglerki muzycznymi stylami (wokalistka nie przechodzi z popu w rock czy soul), a mimo to słucha się tego ciężko i z cisnącym się na usta pytaniem – gdzie tu złoty środek, gdzie dobry pomysł. Może pod choinkę Leona dostanie nieco więcej weny czy inwencji twórczej.

Najlepsze utwory: Your Hallelujah, O Holy Night, Silent Night, Ave Maria

Najgorsze utwory: One More Sleep, Christmas (Baby Please Come Home), Winter Wonderland, White Christmas

 

OCENA: 5 / 10

Więcej recenzji mojego autorstwa:

recenzje

Co o tym sądzisz?

Podekscytowany
0
Szczęśliwy
0
Kocham
0
Nie wiem
0
Raczej słabo
0

Sprawdź także

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Więcej w:Recenzje