[2020] Dua Lipa „Future Nostalgia”
Niewyobrażalny powrót muzyczny do lat 80 w najlepszym możliwym wydaniu, nie żałując sobie wykorzystania sampli z kultowych hitów na tyle, aby z Future Nostalgii nadal pozostała osobowość Duy. Od dziś wszystkie księżniczki popu mogą drżeć ze strachu przed nowym blaskiem wchodzącym na salę wielkich gwiazd. Na pełnym gazie Dua Lipa zabiera nas swoim autem w kosmiczną wycieczkę; proszę zapiąć pasy.
Kto by pomyślał, że ta od ,,New Love” oraz ,,Be the One” da radę przebić się na dłużej i szerszej publiczności. Wiele osób w Polsce mogło porównać Duę do „zwykłej radio-friendly laski”, która zawsze będzie puszczana, bo jakoś się wpasowuje poprawnie. Swoim debiutanckim długo wyczekiwanym albumem ,,Dua Lipa” (2017) chciała naznaczyć się jakimś śladem przebojowości. Zdecydowanie album sprawiał wiele przyjemności, ale również nie specjalnie był w całości spójny i prędzej nazwałbym to zlepkiem ambicji Duy oraz wymagań wytwórni. Raczej nikt nie mógł spodziewać się, że ta od ,,New Rules” wyniesie swój bardzo delikatny, ledwo odczuwalny klimat retro pop na takie wyżyny. Takie, że cały rynek muzyczny trzęsie się, bo rodzi się przed naszymi oczami nowy klasyk muzyki pop, do którego wiele osób będzie z pewnością wracać po latach, dekadach. W tej chwili wszystkie popularne oraz niezależne strony związane z przemysłem muzycznym szaleją z miłości do genialnych produkcji. A ja osobiście zbieram się z podłogi od północy.
Ten album ma mnóstwo pozytywnych aspektów, lecz nawet tutaj wkradł się słabszy moment. Rozpoczynając analizę ,,Future Nostalgii” nie ma tutaj żadnych wątpliwości – to jest album do zabawy, więc jeśli osoby, które nie zachwycają się przebojowymi piosenkami, z płomieniem rzetelnego synth-popu zmuszające do tańca to raczej nie znajdzie nic dla siebie. W moim przypadku album sprawdza się w 95% dostarczając mi to na co liczyłem, a nawet przebiło w niektórych momentach moje oczekiwania jak na przykład ,,Physical”; zmiotło mnie i musiałem zbierać się z ziemi po odsłuchu. Zanim jeszcze wpakowałem się do samochodu Duy podróżując po kosmosie pomiędzy czasami, zastanawiałem się na ile teksty będą trzymały poziom przyzwoitej treść, wciąż będąc istotną częścią całego konceptu. Co tu dużo mówić, ludzie odpowiedzialni za ten aspekt albumu wykonali swoją pracę na 5, ponieważ wśród tych nieprzemijających petard znajdują się emocję, które mogą wpłynąć dodatkowo na słuchacza.
Muzycznie określiłbym jako „ta piosenka z pop albumu, która jest najlepszym momentem i każdy marzyłby o więcej takich, a Dua spełnia tę prośbę” oraz „fantastycznie dopracowany album o perfekcyjnie dobranych samplach, tonach oraz zróżnicowaniu, czego dawno nie było w muzyce popowej”. Artystka od samego początku obiecuje, że wycieczka autem do lat 80-tych to nie żaden przystanek, tylko pełnokrwisty i wyraźny back in time.
,,Future Nostalgia” wprowadza w klimat z rozmachem, nie czekając na śpiochów. Pozwala sobie także na feministyczny wydźwięk z dawką humoru. Chwilę później Lipa zaprasza na wspólną imprezę w french house’owym ,,Don’t Start Now„, bardzo dobrze rozgrzewając słuchaczy przed resztą. Utwór jest jednym z tych, do którego jeśli nie tańczysz to prawdopodobnie jesteś martwy. Syntetyczny bass robi tutaj wielką robotę. Jest to też tego typu piosenka, która leci w radiu i powinna zajmować szczyty list, bo nie da się od niej oderwać.
Ale prawdziwa esencja, która powinna wylewać się co godzinę w radiu to gorące, letnie ,,Cool” z niezwykle udanymi wokalami z dozą emocji w głosie. Określając utwór nazwałbym go „czerwonym utworem”, ponieważ czerwony pasuję zawsze i wszędzie. Klimat utworu nadaje nostalgii, myśląc o lecie na który czekamy i wiemy, że ten album będzie towarzyszył przy plażowym wypoczynku.
Nie zwalniając z tempa dostajemy najlepsze ,,Physical„, które mógłbym wyrazić dwoma słowami: zmiotło mnie. Utwór jest emocjonalny, namiętny w swojej pędzącej produkcji. Nie zwalniając ani na chwilę ten dark synth-pop dostarcza mi takich uczuć, których nie miałem słuchając popu od wielu lat, naprawdę. A chwilę później ,, Levitating” wieje we mnie takim huraganem, że nie potrafię ustać w miejscu i zaczynam tańczyć. Inaczej się nie da. Nic więcej nie można było tutaj zrobić, po prostu czysta perfekcja jak poprzednie utwory. Znajdując już w samym środku Nostalgii, Dua robi to czego ten album potrzebował koniecznie. Jest nim przerwa w postaci spokojniejszego groovy ,,Pretty Please„. Utwór jest ciepłym przystankiem z bass’em, namawiający do wtulenia się i po prostu chillowania.
Niesamowicie prezentuje się lekko zaszumione ,, Hallucinate” z wybuchającą płynną produkcją. Refren jest bardzo chwytliwy zwłaszcza we fragmencie „And they don’t fade when you come my way / I’m losing my mi-mi-mi-mind, mi-mi-mi-mind / Mi-mi-mi-mind, mi-mi-mi-mind / I hallucinate when you call my name /. Całość pięknie kończy się, aby pozwolić wejść perełce, czyli ,,Love Again” ze stonowanymi instrumentami (pianino) oraz cudownym samplem White Town ,,Your Woman” oraz energią Samanthy Fox z ,,Touch Me (I Want Your Body)„. Utwór jest jednym z lepszych momentów na albumie. Nieprzerwanie klimat toczy się w majestatycznym, z lekkim cynizmem ,,Break My Heart„, w rzeczywistości oddające prawdziwe wydarzenia z życia Duy. Nie da się jednak ukryć, że słychać w tym powiew Charliego Putha, a głównie z jego ,,How Long„, które w sumie było całkiem niezłe jak na niego; ale Dua zrobiła to oczywiście znacznie lepiej.