#9. Jestem wolny – to znaczy żyję, czyli recenzja hitu Rudimental & Emeli Sande „Free”

Nie bez przypadku podejmuję taki a nie inny czwartkowy temat, ponieważ odkryłem w sobie świat muzyki na nowo. Uświadomiłem sobie, że każdy tworzący muzykę chce coś komuś na jakiś sposób przekazać.  Inny lepiej, otwarciej, obierając to w jakieś drugie dno, którego trzeba się domyśleć, drugi zaś mający do powiedzenia kilka słów, ale z jego perspektywy z dużym znaczeniem. Ale żeby to precyzyjnie odczytać z pewnością trzeba umieć wykrzesać te perełki, które zapisują artyści na papierze tworząc całość w ofierze absolutnie nie dla siebie, tylko dla słuchacza. Takie zdolności do zapisywania pięknych słów ma zdecydowanie Emeli Sande. Każdy jej singiel to nowa historia, która układa się tak płynnie i tak łatwo niczym poezja, która wydostaje się z jej ust a przedtem z jej niezwykle wrażliwego i szczerego serca. Pozwolę sobie najpierw wspomnieć o dźwiękach, jakie dołączone są do całości wokalnej. Zazwyczaj chyba każdy, kto od zeszłorocznych wakacji zapoznał się z brytyjskim, elektronicznym kwartetem, który codzienność swą okrywa grubą warstwą muzycznych aromatów elektronicznych i drum and bass dziś może się zatrzymać. Stanąć w miejscu i osłupieć, że tak naprawdę czegoś fundamentalnego mogło tutaj zabraknąć.  Może stwierdzić, że piosenkarce doskonale udało się zagłuszyć muzykę. No, ale cóż z tego, jeżeli tą dźwiękową pustkę zastępuje nietuzinkowa artystka. Ktoś inny powie, że to dzięki jej zasłudze ten singiel różni się diametralnie od poprzednich. Ale, po co szukać dziury w całym, jeżeli można zagłębić się w nagraniu naznaczonym jakimś sensem.

Mogłeś być słaby, marny na tym świecie, mogłeś być poniżany i obdzierany z godności. Mogłeś nie pasować do tego świata swoją postawą, swoim życiem. Przez co wiele straciłeś, nie próbując i nie doznając życia doczesnego. Nie dostarczając rozrywek dla ciała i duszy. Nie mając przyjaciół i będąc odtrącony, wyeliminowany, odrzucony a w rezultacie skończony. Próbując odnaleźć siebie i kawałek miejsca na tym padole. Mogłeś się nie liczyć z tym, że życie Ciebie zaskoczy, nie spodziewać się niczego, co mogłoby Ciebie powalić na ziemię. Mogłeś się nie przygotować na taki los, wmawiając sobie na siłę, że Twoje życie dobiegło właśnie końca. Szukając cząstki swojej godności, sensu istnienia, iskierki dobrego samopoczucia i jakiegokolwiek punktu zaczepienia. To zapewne nie byłeś godzien być traktowany, albo toteż świat nie był godzien Ciebie gościć pośród żywych.

Finalnie, kiedy uwolniłeś siebie, porzuciłeś doczesność, zaszyłeś się w niedostępne i niezmierzone nikomu miejsca poczułeś, że jesteś na właściwej ścieżce. Kiedyś także starałeś się mierzyć wysoko niczym ptaki, usiłowałeś się wspinać na wyżyny, jednak bez skutku. Dzisiaj jesteś w stanie zrobić to po raz drugi z przeświadczeniem i gwarancją sukcesu. W końcu jesteś zwycięzcą, stoisz na szczycie, chociaż zdajesz sobie sprawę, że przeszłość wywarła na Tobie ślad pozostający na zawsze. Nie jesteś przez to idealny, być może do wielu rzeczy się jeszcze nie nadajesz, nie jesteś gotowy na najwyższe życiowe wyzwania. Zakładasz swój nowo stworzony i podbudowany walką o drugie ja kombinezon, rzucasz się w otchłań świadomości, że jesteś już wolnym człowiekiem, tak spokojnym i tak lekkim niczym ptactwo podniebne. Poddajesz się tej niekończącej się przyjemności bycia wolnym i lotnym. Za sobą zostawiając troski i żale do całego świata. Dziś stworzyłeś siebie na nowo, znów jesteś człowiekiem podbudowanym. Rozłąka z przytłaczającą codziennością wydaje Ci się nowo otrzymanym życiem, niczym bonus w grze. Nie obawiasz się kolizji i spotkania z kolejno nowo napotkanymi problemami. Bo żyjesz w świadomości, że już nie jesteś tym samym nikim, obracanym i poruszanym niczym marionetka w czyichś dłoniach. I choć często zastanawiasz się czy w całym tym zamieszaniu nie zawiniłeś z własnej woli i na własne życzenie toteż aktualnie nie ma to dla Ciebie znaczenia -jesteś spokojny, że wylądujesz na twardym gruncie i staniesz na nogi.

Tekst piosenki i zawarta w nich opowieść nie jest niczym zmyślonym i niedorzecznym, ponieważ takie historie są faktami z prawdziwego zdarzenia  a sytuacje bycia tzw. Autsajderem są powszechnym problemem występującym u wielu ludzi. Śmiem twierdzić, że spędzone 4:32 wykorzystałem nie tylko na wpatrywanie się w ciekawą historię zawartą w teledysku bądź w elementy instrumentalne, które także się pojawiły ale przede wszystkim na chwilę refleksji i poniekąd lekcji życia jaką ofiarowała Wam tak samo jak i mnie Emeli Sande. Bądź co bądź być może zabrakło tego tradycyjnego energicznego motywu, jednak dzięki wokalowi Zambijko-Szkotki tego ubytku można było nie przyuważyć.

Statystycznie jest to wyjątkowo rzadkie znalezisko w skali światowej. Udało mi się odnaleźć to nagranie znajdujące się zaledwie na 75 pozycji Irlandzkiego air play’a, natomiast nakręcone video od dwóch tygodni przekroczyło zaledwie 1 milion odsłon w serwisie YouTube. To wszystko tak na prawdę nie ma znaczenia jak się okazuje po głębszej analizie. Chociaż dobrze by było, gdyby takie nagrania trafiały się gęściej.

 źródło okładki albumu: en.wikipedia.org

OCENA całości: 9/10

recenzję napisał: BarteQ