GenerePOP

Rihanna najbardziej wpływową artystką pop dekady?

Gdy ludzie opisują głos Robyn Rihanny Fenty, często pojawiają się takie słowa jak „płytki” „cienki” czy „ograniczony”. Sugerują one, że jej głos jej jedyną, małą skazą na jej idealnym wizerunku. Wadą przykrytą dumą. Powtarzając za jednym z memów krążących po internecie, „ona nie ma skali”. Bezdyskusyjnie jest to aspekt jej sztuki, któremu poświęcane jest najmniej uwagi.

Posłuchacie jednak radio, kiedy akurat nie grają Rihanny, co nie zdarza się zbyt często, a przysięgam, że znajdziecie drobinki jej stylu krążące wszędzie. Płaski, chrypliwy ale nosowy, delikatnie naznaczony wyspami ale generalnie pozbawiony jakiegokolwiek lokalnego akcentu – taki opis głosu pasuje do wielu obecnych gwiazd popu. Moje uszy wychwyciły ostatnio te cechy w Green Light” Lorde. Pomiędzy delikatnie drwiącym „bite” i głębokim „I hear sounds in my mind”,jak dym zza drzwi wkrada się wpływ Rihanny.

Kiedy już zdamy sobie sprawę, że Rihanna jest najbardziej wpływową stylistycznie postacią muzyki pop ostatniej dekady, praktycznie nie ma już od niej ucieczki. Wybierzcie sobie jakąkolwiek znaną piosenkę dance-pop, jedną z tych, które witają nas kiedy otwieramy drzwi jakiekolwiek sklepu w centrum handlowym, na przykład Lean On” Major Lazer, i zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie tę samą piosenkę śpiewaną przez Rihannę. Jestem pewna, że Diplo, który pisał tę piosenkę, tak właśnie zrobił.
Albo Sorry” Justina Biebera z jej pełnymi oddechu zwrotkami i piskliwym, błagalnym refrenem. Kiedy już sobie to wyobrazicie ciężko będzie brać oryginał za cokolwiek innego jak tylko próbę udźwignięcia piosenki, która nigdy do niego nie należała.

W zeszłym roku, Maggie Lindemann, osiemnastolatka z Teksasu, wybiła się z lekko wulgarnym, utrzymanym w ciemnym klimacie hitem Pretty Girl„. Nie trudno zorientować się kim dziewczyna się inspirowała. Śpiewa głosem Rihanny, albo raczej takim na Rihannę stylizowanym.

 

Głos Rihanny to sprawa skomplikowana. Jego możliwości adaptacyjne nie mają granic. Robyn Fenty pochodzi z Barbadosu i w niektórych wywiadach czy materiałach zza kulis słychać jej lokalny akcent, ale tak jak wiele gwiazd przed nią, Rihanna praktycznie pozbyła się go w swoich piosenkach i śpiewie. Językoznawca nieznający jej pochodzenia może posłuchać utworu Umbrella” i wydedukować, że urodziła się w latach 80′ w Wisconsin, jej ojciec pochodzi z południowego Bostonu, matka z Jamajki, a sama zainteresowana spędzała ferie zimowe w Wielkiej Brytanii.

Częściowo ta asymilacja akcentu spowodowana jest dostosowywaniem się do wymogów kultury amerykańskiej. „Musiałam trochę dostosować swój akcent na potrzeby wywiadów i spotkań biznesowych” – powiedziała kiedyś Rihanna – „Najtrudniejsze są samogłoski. Musisz nauczyć się je wypowiadać z taką samą intonacją jak inni” 
Subtelnie przypomina nam to w jak wielką beczkę pomieszanych kultur wchodzimy mówiąc o głosie i pochodzeniu. Kiedy Fenty w swoim singlu „Work” wykorzystała czysty bełkot wielu zdezorientowanych Amerykanów nazwało piosenkę niezrozumiałą, ale efekt wykorzystania tego regionalnego smaczku w jej katalogu jest ogromny.

Jak w przypadku wielu gwiazd popu wielu ludzi, poza Rihanną, miało wpływ na jej brzmienie. Piosenkarka Ester Dean wpadła na pomysł neonowego „na-na” w piosenkach takich jak S&M„, „What’s My Name” czy Rude Boy” 
Jest „mokry” sposób śpiwania Sii, której dziwne, przykładowe dema wpływają na końcowe interpretację jej piosenek przez artystów, którzy je dla siebie wybierają. „DiamondsRihanny jest przykładem właśnie takiego zjawiska. „Perkusyjność” wokali Rihanny, sposób w jaki każda sylaba bezwzględnie wystrzeliwuje z jej ust delikatnie spłaszczona przy akompaniamencie skompresowanych syntezatorów i bębnów to po części zasługa producentów.

Styl Rihanny stał się własnością całego przemysłu muzycznego. Jest jak sos, którym polewa się każde danie tuż przed podaniem. Popowe radio takie właśnie sprawia wrażenie. Rząd talerzy czekających tylko na kilka kropel „Rihannowego” sosu dla smaku.

 

 

Chris Martin, który nigdy nie należał do poetów, opisał głos Rihanny po tym jak współpracował z nią przy tworzeniu utworu z Coldplay Princess of China„. „Kiedy myślisz o głosie Rihanny, na myśl przychodzi coś solidnego, jak pień drzewa.” – mówił entuzjastycznie, co spotkało się z bezwzględnym śmiechem. Ale miał w pewnym sensie rację. Jej wokale są „okrągłą” całością.  Posłuchajcie jak śpiewa „oh na na, what’s my name…” Koloryzuje „WHAT”, które staję się przez to czymś na kształt „OHHHWHAT”.  Taki rodzaj dźwięku zwykle sygnalizuje nam, że artyście coś nie do końca wyszło. Ale ten sam zabieg pojawia się cyklicznie, dokładnie w tym samym miejscu przez całą piosenkę i jest w tym przypadku czarujący.
To kombinacja wszystkich tych cech, o których, tak nieudolnie próbował wypowiedzieć się Martin, pełnia, bogactwo i moc. Kto wie ile razy Rihanna nagrywał ten kawałek zanim udało jej się osiągnąć taki efekt. Ważne, że się udało i widzimy w nim pełne spectrum możliwości wokalistki. Krzyk, rechot, mruczenie, kuszenie. Wszystko to bez większych zmian całego brzmienia jej głosu. Niezależnie kto „pożyczy” sobie jej styl, tylko ona jest w stanie zrobić coś takiego.

 

 

W jej głosie jest coś z Ronnie Spector. Jest cienki ale pełny, namiętny ale chłopięcy, cały czas niezachwiany i czysty. Wydaje się, że ani jedna ani druga nigdy nie musi zaczerpnąć powietrza. Dźwięki wydają sie po prostu czekać w ich gardłach, aż otworzą usta i je wypuszczą. Spector o tym wiedziała. Powiedziała kiedyś „Phil [Spector] wygrał na loterii kiedy mnie spotkał. Miałam idealny głos. Ani „biały”, ani „czarny”, po prostu świetny.”
Głos Rihanny ma w sobie coś równie wyzwalającego. Rihanna jako osoba może ciągle napotykać na swojej drodze przeszkody ale jej głos jest od nich wolny. Zawiera on w sobie ideę głosu muzyki pop jako głosu młodości, szemrzącego swobodnie ponad podziałami płci, ras, wieku i gatunku.

To chyba właśnie z tych cech czerpią autorzy piosenek i producenci kiedy tworzą piosenki „na styl Rihanny”. W przepełnionym komputerami i mailami świecie muzyki pop jej styl jest stałą składającą się dokładnie z tego czego wymaga rynek by utwór znalazł się na listach przebojów. Może być zabawny i seksowny jak w „So Good” Zary Larson, zawiadiacki, nostalgiczny, smutny, może go użyć chłopak, dziewczyna, mężczyzna i kobieta… Kiedy już złapiecie tę formułę możecie użyć jej do wszystkiego.

Wychodząc przedwczoraj ze sklepu usłyszałem głos Rihanny wydobywający się z głośników tuż nad półką z awokado. Ale to nie była Rihanna. Była to Bebe Rexha i jej „I Got You„. Bebe napisała zresztą wiele piosenek używając stylu Rihanny, niektóre z resztą dla samej zainteresowanej, jak na przykład duet z Eminemem The Monster„. 

 

Podczas gdy armia jej klonów włada listami przebojów sama Rihanna poszła w inną stronę. Z każdym kolejnym rokiem pozwala sobie na wpuszczenie do swojego śpiewu więcej z rockowego stylu.
Na „Take Care” Drake’a w 2011 brzmiała ostro, wrażliwie i dało się wyczuć szczery ból w jej głosie.
Wykonując „We Found Love” na rozdaniu nagród Grammy w 2012 poszła w stronę perfekcyjnego, wibrującego wokalu. Po dekadzie na scenie, wreszcie poczuła się w pełni na swoim miejscu.

Ta pewność ujrzała światło dzienne w pełni, na wydanym w 2016 roku albumie „Anti„. Ukazuje on pełen wachlarz zupełnie nowych możliwości wokalistki. Skowyt, chrypa czy nawet dźwięki przypominające kaszel palacza w takich piosenkach jak „Higher” czy Love on The Brain„. W pewnym momencie „Consideration” prawie jodłuje.

I tutaj nie obyło się jednak bez osób trzecich mających wkład w tę wizję. Zarówno singiel Bitch Better Have My Money” który ujrzał światło dzienne jeszcze na długo przed wydaniem albumu, jak i „Higher”, zostały napisane przez młodą piosenkarkę Bibi Bourelly, której własne rockowe zacięcie możemy usłyszeć w wykonywanym przez nią osobiście materiale. Dopiero jednak połączone z popowym stylem Rihanny powiela swój potencjał tysiąckrotnie. To właśnie robią dla nas gwiazdy pop. To właśnie dlatego wszyscy zgadzamy się na doktryny i niesprawiedliwości kierujące światem muzyki popularnej. Jesteśmy rządni tego niesamowitego uczucia kiedy tysiąc kawałków puzzli, z których składa się dobra piosenka zbiera się w jednym gardle. Przez ostatnie dziesięć lat było to głównie gardło Rihanny. Teraz kiedy ona zmienia formułę, z czasem powstanie pewnie nowa fala osób próbujących ją naśladować. Żadna z nich nigdy jednak nie zastąpi oryginału.

Źródło oryginalnego artykułu:  www.pitchfork.com

Co o tym sądzisz?

Podekscytowany
0
Szczęśliwy
0
Kocham
0
Nie wiem
0
Raczej słabo
0

Sprawdź także

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Więcej w:Genere