Sylwetki Maryli Rodowicz chyba nie trzeba za bardzo przybliżać. Niezależnie kogo zapytamy, kiedy padnie to nazwisko każdy będzie przynajmniej kojarzył o kogo chodzi.
Nazywana ikoną polskiej muzyki niedawno obchodziła 50lecie pracy scenicznej. Wciąż tworzy i jak widać po jej najnowszym muzycznym dziecku, właściwie każdy chce z nią pracować!
Na płycie „Ach Świecie…” obok Maryli pojawiają się między innymi takie osobistości jak Kayah, Robert Gawliński, Sławek Uniatowski czy akordeonista znany szerszej publiczności jako laureat programu „Mam Talent„, Marcin Wyrostek.
Na ten krążek kazano nam czekać aż 6 lat ale było warto. Słychać, jak bardzo jest dopracowany. Piosenkarka wybrała 14 utworów znajdujących się finalnie na płycie, z około 50!
Album tworzy spójną całość. Przewija się przez niego motyw przemijania i melancholia. Ogromną jego siłą jest warstwa liryczna podparta zresztą świetnymi kompozycjami. Czuć, że artystka pomimo, iż nie jest autorką piosenek bardzo się z nimi utożsamia. W jej głosie wyczuwa się prawdę i szczerość.
Podczas słuchania Maryli w takich utworach jak „Przy Stole Siądź” czy „Prośba” po plecach idą wręcz ciarki. Tę świadomość przemijania, potrzebę rozliczenia się z przeszłością, a jednocześnie ciągły apetyt na życie przedstawione nie tylko w tych ale w większości kompozycji na płycie można wyczuć wręcz pod palcami. Podane w tak smaczny sposób i przez artystkę dojrzałą i świadomą, naprawdę robią wrażenie.
Singiel „W Sumie Nie Jest Źle” również wpisuje się w ten koncept. Tekst jest napisany z perspektywy osoby dobiegającej jesieni życia wciąż jednak optymistycznie patrzącej na świat. Powiela się motyw przemijania ale przedstawiony w pozytywnych barwach. Podmiot liryczny zdaje sobie sprawę, że większość czasu ma już za sobą, cieszy się jednak z tego, że nadal może korzystać z jego uroków. Nie użala się nad sobą. Mówi tylko „..na tyle lat co już mam, całkiem niezły jest mój stan„.
Kolejną kompozycją, na którą warto zwrócić uwagę jest „Zajączek Słońca„. Jest to przesycony melancholią utwór, w którym aż roi się od nawiązań do lat osiemdziesiątych. Postać poety Edwarda Stachury, mur berliński, „Jolka, Jolka” Budki Suflera czy „Nie Płacz Ewka” Perfectu... to wszystko pojawia się tam jako część wspomnień i delikatnego, a jednak wyczuwalnego westchnienia do młodości.
Nie brak tam też refleksji. Podmiot tekstu daje nam poczuć jakby pomimo wszechobecnych podziałów ludzie trzymali się wtedy razem i byli sobie bliscy, a wszystko miało większą wartość niż teraz. Według niego, obecnie my sami stawiamy wokół siebie mury, a kontakt z drugim człowiekiem ograniczamy do minimum na czym bardzo tracimy.
Płyta „Ach Świecie…” jest bardzo spójnym, nastrojowym tworem. Brzmi jak bardzo szczere wyznanie dojrzałego artysty, które może wzruszyć i zmusić do przemyśleń. Jego poetycki wydźwięk wzmacnia w słuchaczu poczucie obcowania z czymś wartym jego czasu. Mam wrażenie, że ciężko przejść koło tego bardzo dobrego albumu obojętnie.
Adrianna Małolepszy